poniedziałek, 30 listopada 2015

TRIP TO SABIOTE | CASTILLO DE SABIOTE


O Sabiote słów kilka.
Nie znałabym tego miasta, gdyby nie fakt, że agencja reklamowa w której pracuje w Hiszpanii, zajmuję się jego promocją. Wszystko kręci się wokół Sabiote i zamku Castillo de Sabiote. Pierwszym zadaniem było stworzenie t-shirtu, kubka i magnesu. Potem kombinowaliśmy z ulotkami. Pewnego dnia, szef zakomunikował, że zabiera nas tam na wycieczkę. Dla mnie sporym problemem było pracować nad czymś o czym pojęcia nie miałam. Wszechwiedzący Internet i wujek google, kompletnie nie pomagały, w wersji polskiej mało informacji, w pracy pracuję na hiszpańskim systemie i szczerze wikipedia po hiszpańsku wcale nie owocowała w jakiś nawał informacji. Tak więc, wycieczka okazała się zbawienna.

Sabiote leży ok. 12 km od Ubedy w której się znajduje. Podróż trawała tam 15 minut. Przerażały mnie te wąskie uliczki, w których samochód ledwo mógł przejechać. Taki mały szczegół. Gdy dojechaliśmy na miejsce zobaczyliśmy zupełnie inny obraz niż ten serwowany nam w sieci, jak się później okazało, najatrakcyjniejszy widok to tylko jeden element zamku znajdujący się lekko na wzniesieniu, jeśli chodzi o sferę zewnętrzną. Oczywiście wokół całego zamku rozprzestrzeniają się widoki na góry i gaje oliwne - bajka! 


Oczywiście nie obyło się bez złapania na fotografiach zwierząt, w tym wypadku mieszkańców domostw znajdujących się w okolicy zamku.


Jedna z wielu rzeczy która urzekła mnie w Hiszpanii, to to, że ludzie są bardzo życzliwi. Podoba mi się to, że gdy rano idę do pracy przed knajpami stoją starsi ludzie i dyskutują, wracając z pracy w okresie siesty też widuje grupki starszych ludzi pomieszanych z młodzieżą. Bo tutaj nie ma takiego czegoś, że młodzież idzie w swoją stronę, a starzy ludzie zostają gdzieś na boku. Tutaj wszyscy biesiadują wspólnie. Dla hiszpanów nie ma czegoś takiego jak wstyd, żeby pokazać się z dziadkiem czy z babcią publicznie, bo w Polsce dużo się o tym słyszy co jest przykre. Tutaj wnuczek z dziadkiem piją razem piwo w barze, a babcia z wnuczką chodzą razem od sklepu do sklepu. A jakie szykowne starsze Panie można spotkać na ulicach Ubedy! 


Przejdźmy do wnętrza zamku. Niestety po tym jak otworzono nam wrota zamku, doznałam lekkiego zawodu, spodziewałam się, że środek okaże się ciekawszym miejscem. Jednak jak zobaczycie na załączonych zdjęciach, jest tu strasznie pusto, dużo rzeczy się nie zachowało od momentu opuszczenia miejsca. W dolnej części zamku, gdzie znajdowała się stajnia, nadal wyczuć w powietrzu można zapach koni, a lochach więziennych taką dziwną nute smutku, przerażenia i cierpienia. Dlatego modliłam się, żeby jak najszybciej stamtąd wyjść. Duża część zamku została odnowiona, poprzez przeprowadzenie instalacji energetycznej. Pewnie za niedługo całość zostanie gwałtownie poddana renowacji, ponieważ ludzie zajmujący się promocją miejsca, chcą oddać obiekt do użytku, czyli po prostu otworzyć go dla zwiedzających.


Chociaż zamek nie oferuje jeszcze nic szczególnego dla odwiedzających, to wizyta w nim była ciekawą i inspirującą przygodą. Dzięki temu łatwiej nam było podejść do tematu reklamowania zamku i samego miasta. 

Za możliwość zrobienia zdjęć dziękuję mojemu szefowi Nono. 

Dajcie znać jak Wam się podoba opisane przeze mnie miejsce!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz