Spódnice z tiulu kojarzyły mi się dotychczas tylko z baletnicami oglądanymi w filmach i słodko pierdzącymi dziewczynami których marzeniem było zostać księżniczką. Ja oczywiście, gdy zobaczyłam tiulówkę z dzisiejszego wpisu wraz z informacją 'mama kupiła' zaświeciła mi się w głowie lampka - Eureka! Postanowiłam dyskretnie podkraść ją mamie i wykorzystać w swoim zestawie. Nieregularność tej spódnicy wprawia mnie w zachwyt, bo wygląda jakby człowiek bił się z zombie i ten poszarpał ją swoimi długimi pazurami. Mając bazę, reszta przyszła sama. Czarny prosty t-shirt, moja ulubiona kurtka z napisami i nowe buciory - tak kolejne z chińskiej strony, ale tak mi się podobały, że musiałam je mieć. Widać w nich inspirację zarówno JC jak i Unif - marek, których buty są piękne, ale też strasznie drogie i to mnie odstrasza. Ale cóż... Mogę chociaż pośmigać w takich 'inspiracjach'. Całość utrzymuje się troszkę w trendach z ubiegłych sezonów i wybiegowych kreacji zwanych "romantic punk". Tak więc look idealny na romantyczną kolację, albo wypad na koncert. Miłego weekendu, dajcie mi koniecznie znać jak Wam się podoba całość :)
fot. Łukasz ♥
no name skirt | New Yorker t-shirt | Sammydress jacket | Orsay hat | Gamiss boots
Trochę drapieżnie :)
OdpowiedzUsuńwow! jest świetnie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rockowy look! ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy zestaw, masz piękną twarz więc wszystko będzie pasowało ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy zestaw! Podoba mi się kurteczka ;)
OdpowiedzUsuń