W sobotę zapraszam na spotkanie z książką. Książką niezwykłą, porywającą, opowiadającą o losach kobiety która zrewolucjonizowała świat fotografii praktycznie na końcu swojej ludzkiej drogi. Chcesz wiedzieć więcej? Zapraszam do dalszej części posta!
Vivian, Vivian Maier. Nazwisko, które powinno się znać i doskonale pamiętać. W książce poznajemy jej losy, to jak kształtowała się jej osobowość. Początkiem całości jest krótka historia z rodzinnego domu i wyprowadzka wraz z matką. Miłość do fotografii, do trzymania w dłoni aparatu i uwieczniania wszystkiego co ją otaczało nie nastała z powietrza. Viv obserwowała i chciała trwale zapamiętać. Dla świata była skryta, na pierwsze wrażenie nieśmiała. Swoją pracą zarobkową uczyniła opiekę nad dziećmi, ale pasja była na tyle silna że oddawała się jej każdego dnia.
Viv bez dwóch zdań była szalona, zakręcona. Wcześniej napisałam, że była nieśmiała, ale w kwestii fotografii nie miało to pokrycia. Odważnie podchodziła do ludzi, podtykając im aparat pod sam nos, wchodziła w miejsca gdzie nikt nie wchodził i robiła zdjęcia rzeczom które budziły w ludziach odrazę, u niej wręcz odwrotnie - podziw. Miała też swoje inne hobby, a raczej manie - zbieractwo. Zbierała gazety, ciekawe rzeczy. Kiedy wynosiła się z domów gdzie pracowała, wywoziła z nich wiele kufrów, kartonów, worków ze swoimi skarbami.
Mimo iż opiekowała się zawodowo dziećmi, sama nie chciała zakładać rodziny. Było to spowodowane burzliwymi stosunkami ze swoimi rodzicielami i bratem. Miała w głowie zakrzywiony obraz rodziny i jej pojęcia. Obserwowała w tym była dobra, ale kontakty z bliższą czy dalszą rodziną zdecydowanie nie były jej konikiem.
Christina Hasselholdt w książce ukazała osobę Vivian w formie dosyć ciekawej. Wykorzystała specyficzny styl jakim jest wywiad. Konfrontowała wypowiedzi narratora z wypowiedziami bohaterki czy ludzi którzy żyli obok niej. Pozwoliło to nam poznać punkt widzenia tych którzy byli w jej życiu, obserwowali ją, wyciągali wnioski, martwili się, czy śmiali z jej zachowań. Książka pokazuje losy kobiety, jednocześnie silnej, ale z drugiej strony kruchej. Uważam, że autorka uchwyciła coś co nikomu wcześniej się nie udało, a mianowicie realną, rzeczywistą postać Vivian, taką jaka była, bez koloryzowania, bez ukrywania czegokolwiek. Vivian Maier można lubić, albo kochać, innej opcji nie ma. Jej prace to natomiast majstersztyk, coś co należy podziwiać i spróbować patrzeć na świat jej oczami. Bo Vivian Maier żyła dla świata, a świat dla niej. Polecam z czystym serduchem przeczytanie tej pozycji bo warto.
***
photos by Łukasz
* * *
Dziękuję Wydawnictwu W.A.B za egzemplarz do recenzji!
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz